13 lutego 2011

Wszystko jest piosenką

Życie to snująca się opowieść...Nie...
Życie to snujące się równolegle opowieści o tym samym, albo o różnych sprawach. Jakoś chcemy czegoś, może zrozumieć, może zobaczyć, może dotknąć, poczuć, rozwiązać zagadki, o ile są. Tyle, że przecież każdy żyje we własnej rzeczywistości, na ile ją rozumie, umie kształtować, iść do przodu. Można też się cofnąć.
Wydaje nam się, że coś wiemy o czymś. Bywamy przekonani, że jesteśmy pewni. Określone rzeczy są określone, zdefiniowane, przeanalizowane i nasz wewnętrzny komputer wypluwa dane końcowe, oparte na rzetelnie zebranych danych cząstkowych. Niekoniecznie musi się nam to uzyskane podobać, ale raczej poczujemy ulgę związaną z końcem procesu przetwarzania.
I dalej żyjemy, wnosząc do własnego mikrokosmosu to uzyskane, które układamy na odpowiednich półkach. Najczęściej nie jest to nic takiego, co wstrząsnęłoby nami w posadach. Ot, takie coś.

Zdarza się, nie wiem jak często statystycznie, że dostaniemy list, albo ktoś zadzwoni, albo jedno i drugie, co obróci cały dotychczasowy obraz, skrzętnie noszony, w niwecz. Może się pomyliliśmy, a może nie, choć raczej tak, ale może nie...
Jak by nie było, trzeba budować od nowa. Nie zaraz całość, ale fragmenty, fundamenty, ściankę działową. Ileś tam kwestii trzeba na nowo ułożyć. Coś przywitać, coś pożegnać. Nie jest łatwo...
Nikt nie obiecywał, że życie będzie łatwe, a nasze definicje fenomenalne.

Możemy stanąć, całkiem mali, czy całkiem dorośli, wobec sytuacji całkowitej zmiany, za którą podąża przewartościowanie. Życie jest zaskakującym procesem.

Ale może to wszystko jest piosenką?
Może najwięcej zależy od tego w jaki sposób ją śpiewamy?

Bo można tak:




Ale można i tak:




Piosenka wciąż ta sama...

Przywiązujemy się do swojego sposobu śpiewania tak długo, jak nie wydarzy się coś, co zmusi nas do zastanowienia się nad tym, jak dalej chcemy.
Dawniej śpiewałam łagodnie, ostatnio ostrzej...
Uderzając w ścianę, uciekam w ciszę - niesie więcej odpowiedzi.
Choć wrzeszczeć mam wielką ochotę.

Rzucona na kolana przez Nieodwracalne, wyraźniej dostrzegam absurdy, które czasu nie liczą, a czas płynie. Upłynie. Zamknie wszystko.

Wygląda na to, że uczę się śpiewać od nowa.

5 lutego 2011

Poradnik dla kobiet: nigdy nie rób tego sama!

Jeżeli masz materac, a w sposób oczywisty masz materac, bo możesz nie mieć łóżka, ale materac musisz mieć. No chyba, że śpisz na karimacie, to ja się nie wtrącam.
Jeżeli jednak nie jesteś jakąś ekstremistką, to masz materac. Kobieta lubi spać wygodnie, cokolwiek to znaczy...
Przechodząc do rzeczy: nie ufaj swojemu materacowi! Nie ufaj jego producentowi! Oni teraz wypuszczają produkt posiadający możliwość zdjęcia tej wierzchniej warstwy, co ja nie wiem jak ona się nazywa, może być, że właśnie wierzchnią warstwą, choć wątpię. Przyczepiony do niej jest zazwyczaj suwak, biegnący niemal dokolutka. Nie całkiem dokolutka on biegnie - jedna strona zeszyta jest na amen, za co dziękować będziesz Bogu we wszystkich jego postaciach, o ile popełnisz ten błąd, który popełniłam ja. Suwak stanowi pokusę straszliwą, sugerując możliwość zdjęcia poszycia (może to ta nazwa? Wątpię...) i oddania go do prania...
Ha! Ha! Ha! - tak, to mój drwiący śmiech straszliwy, autoironiczny. Uległam pokusie, przyznaję ze wstydem. Tylu pokusom się bohatersko opieram, a uległam materacowi, żeby jeszcze na materacu, ale nie! Uległam, to straszne. Doprawdy nie pomnę kiedy to ta podstępna myśl mi przez głowę przeleciała, upuszczając ziarenko, które jęłło kiełkować. Nadszedł dzień w którym dziarsko, i bez najmniejszgo trudu, rozsunęłam suwak materaca, mechanizm dźwigni pomógł mi go wydostać z materaca właściwego, bym następnie z dumnie uniesioną głową, podreptała do pralni.
Jaki będzie ślicznie czysty i pachnący - myślałam - jaki zachwycający.
Idiotka, proszę państwa, idiotka.
W stosownym czasie, odebrałam okalającą warstwę wierzchnią z pralni, czystą, pachnącą i zachwycającą...
W domu spojrzałam na to wszystko, i już coś musiało mi zastukać w czerepik, bo władowałam rzecz do szafy, i czekam jak baba grzmotu. Za późno, trzeba było spać na zasyfionym, brudnym, jakimkolwiek, ale tego nie zdejmować za żadne skarby, oraz nigdy w życiu. Teraz to leżało w szafie i się domagało...
Materacyk ma 140x200 cm, akurat tyle, żebym zmieściła się ja, ogromniasty amstaff i całkiem mały kotek. Różne koleżaneczki się ze mnie śmieją, że faceta to ja już tam nie wcisnę, ale po co mi facet, którego trzeba gdzieś wciskać? Samiec alfa (alfa) znajduje sobie miejsce tak naturalnie, jak łóżko ma materac. Czy jakoś tak, nie mieszajmy wątków.

Siedziało mi, to siedzące w szafie, w głowie, dziurę w brzuchu wierciło, zatruwało życie pozbawione należytego komfortu spania. No to siup! - powiedziałam sobie pewnego wieczora. I faktycznie.

Nigdy, przenigdy nie zakładaj sama świeżo wypranej wierzchniej warstwy materaca! Zaprawdę powiadam ci niewiasto, nie czyń tego!

Po pierwsze okazuje się, że na pierwszy rzut oka, jedno w drugie nie wejdzie, choćby nie wiem co, ale jak jest się mną, to na takie sprawy uwagi się nie zwraca. Dalej, jakoś musisz to wszystko dźwignąć, rozłożyć, ułożyć, powyszarpywać. Następnie coś dzwignęła, opuścić musisz, żeby znowu ułożyć, powyszarpywać, dopasować.
Pod warunkiem, że jeszcze szlag jasny cię nie trafił, to teraz masz jeszcze do zapięcia, licząc po obwodzie: 140+200+140, co razem daje... 480 centymetrów.
To właśnie w tym miejscu podziękujesz Bogu, że kolejne dwa metry są zaszyte na amen.
Suwakujesz największą walizkę na świecie, próbując w niej upchnąć coś, co wcale nie zamierza się tam zmieścić. Jedyne co stanowi, jako takie wsparcie, to gąbka - podstawowy składnik materaca właściwego. Niestety jest ona owinięta w jakąś ścierę, lekko szamoczącą się. Poszycie ma od wewnątrz farfocle i nie wolno ci o nich zapomnieć, gdyż wkręcą się w suwak i kicha, panie, kicha.

Nie licz na zwierzęta domowe. Amstaff stał i ciekawie wąchał suwak, kotecek ułożył się od razu, na pierwszym wyłonionym fragmencie płaszczyzny. Więc kiedy ty wyglądasz już jak parujący parowóz, zwierzęta domowe mają się jak najlepiej.
Dobrze jest otworzyć balkon, dopływ tlenu spowoduje, że nadal będziesz miała czym oddychać, lecz nie zapominaj, by nie miotać słowami obelżywymi zbyt głośno. Miotać będziesz, nie oszukuj się.
Suwak może wbić ci się w palec, to bardzo prawdopodobne. Może się też wykrzywić. Będzie się zacinał, a to przez te farfocle.

Wcześniej czy później przysięgniesz sobie, że choćby słoń zrobił gigantyczną kupę na twoje łóżko, nigdy więcej nie zdejmiesz tego czegoś.
Ostatnia prosta i już. To już wygląda w ten sposób, że materac wygląda jak materac, ale miejscami cokolwiek powyginany. Bedzie mniejszy, co poznasz po prześcieradle.
Na pociechę dodam, że się wyprostuje dość szybko.

Reasumując: nigdy, przenigdy nie wpadaj na pomysł prania czegoś, czego założenie będzie okupione takim kosztem.
Jeśli w twoim przypadku można to odnieść do biustonosza, nic to nie zmienia.