3 lipca 2011

Obiektywna Gretchen: Greta

Rok temu wesoła wycieczka wyruszyła w kierunku Góry Kalwarii, żeby zobaczyć szczeniaczki. Wesołość wycieczki była zmienna w czasie i osobach, jedynie Michał zachowywał się stabilnie. Ja byłam spięta jak agrafka, choć przecież wcale nie miałam pewności czy tę psinę wezmę, co więcej, właściwie to przecież miałam jej nie brać a jedynie zobaczyć.
Rozluźniłam się chwilowo już na miejscu, ale wtedy Baśka zamieniła się w papier ryżowy. Wyglądało na to, że Michał ma uciechę nie tylko z obecności psów, ale także z powodu reakcji każdej z nas z osobna. 

Basia zapomniała po prostu, że kiedyś pies ją pogryzł więc zapomniała też o tym powiedzieć. Zapomniała, że się boi.
Mój stan emocjonalny jest trudny do opisania. Z jednej strony chciałam ratować Basię, ale nie bardzo było przed czym, z drugiej usilnie próbowałam podjąć mądrą i dojrzałą decyzję, którą co prawda podjęłam wcześniej, ale w kwestii mądrych i dojrzałych decyzji to ja zaufania do siebie nie mam. Kotłowało się we mnie i przewalało, w tle słyszałam chichot Michała i ciche pojękiwania Basi, że tak tak śliczna, ojej, śliczna.
Ciekawe jakie to wszystko robiło wrażenie na ludziach z hodowli... W każdym razie okazało się, że są gotowi przekazać mi psa. Zadzwiające.
Dzisiaj to wszystko jest radośnie wspominaną anegdotą, lecz spójrzmy prawdzie w oczy: trzy godziny zawracałam ludziom głowę! Siedziałam z tą kluską, wstawałam, wkładałam ją do kojca, wyjmowałam, siadałam, wstawałam. Zadawałam pytania wszystkim dookoła, sobie. Że ja tam zawału z wylewem krwi do mózgu nie dostałam to cud.

Nastawienie społeczne do mojej decyzji było krytyczne i wyrażało się w okrzykach o moim szaleństwie, braku odpowiedzialności, że gdzie taki pies (yorka sobie weź), że sobie nie poradzę, że pies to obowiązek i dalej w tym duchu. Dodatkowo wiadomo, że amstaffy są brzydkie, a także zupełnie nieobliczalne.
Te wszystkie odgłosy zaczęły się we mnie odzywać...
Wiedziałam, że się przygotowałam od a do z, że wiem sporo o tych psach, że od czterech lat marzyłam i ciągle nie miałam możliwości, aż tu nagle możliwość mam, bo mi się nikt po decyzji nie plącze. Uciszyłam głosy, popatrzyłam w ten ryjek i wiedziałam to, co wiedziałam od początku.
Mogłam jej nie wziąć, ale już zostawić też nie...

I tak minął rok od tamtego dnia.
Greta z kluski zamieniła się w elegancką suczkę. Każdy kto ją zna, obdarowuje entuzjastycznymi uczuciami, które ona odwzajemnia wielokrotnie. Jest dobrym, mądrym psem, łagodnym dla środowiska ludzi i zwierząt. Jaki, prawda, pan taki kram.
Niekoniecznie był to łatwy rok, bo szczeniaczki zanim dorosną mają swoje odpały, co najczęściej przekłada się na realne straty w sprzęcie. Trudno, to tylko rzeczy.
Zagadką pozostanie sposób, w jaki Greta wydostawała się z zamkniętej klatki tak, że klatka pozostawała nienaruszona.
Chodziła ze mną do pracy, jeździ ze mną pociągiem kiedy pracuję w innym mieście.
Cieszę, że ją mam. Że jest taka, jaka jest i dzięki temu tyle już osób przekonało się, że należy mity oddzielać od rzeczywistości.




Stadko kluskowe zgromadzone przy misce. Moim zdaniem Greta to ten rudy, wypięty w stronę widza zadek.
/zdjęcie zrobiła Basia zanim pobladła/



Nic dodać, nic ująć.
/zdjęcie by Michał/



Pierwsze chwile w domu. Zdjęcie jest nieostre z powodu mojego wzruszenia.



Wizyta u mojej Rodzicielki, premierowa. Okazało się, że amstaffy nie są brzydkie.



Ruda zachowuje dystans. Sądziła chyba, że to jakiś niesmaczny żart, albo tymczasowy sublokator...



Miska opróżniona.


Pola Mokotowskie.


Negocjacje...


Dzień przed Wigilią...


Wyrośnięta kluska.

6 komentarzy:

grześ pisze...

Wow, super:)

A jak teraz stosunki między Rudą a Gretą wyglądają?

pzdr

Gretchen pisze...

Grzesiu,

Z punktu widzenia Rudej zwierz porusza się zbyt szybko i ciągle czegoś chce.
Z punktu widzenia Grety ta puchata jest fajna i można by się zaprzyjaźnić, ale ciągle zwiewa.
Ja jestem mediatorem. :)

Ruda chciałaby spędzać czas jak niemiecki emeryt, natomiast Greta raczej jak małolat na Ibizie.

Pozdrowionka.

Anonimowy pisze...

Na pewno wiesz co i jak z takim psiakami, ale przeczytaj tutaj opis rasy i co hodowcy piszą, zwłaszcza o dominacji, agresji itepe... jeśli oni tak piszą, to z pewnością jest to pewien problm, który trzeba od małego kontrolować.
a pies uroczy na zdjęciach :)
http://www.psy.elk.pl/rasypsow/6,opis-rasy-amstaf.htm
Lagriffe

Gretchen pisze...

Lagriffe,

wieki minęły, więc tym serdeczniej Cię witam. :)

Jeśli ktoś obdarzy miłością tego typu rasy, to przede wszystkim solidnie się przygotuje. Ja to zrobiłam. Przyglądałam się im, czytałam, sprawdzałam.
Dzisiaj mogę powiedzieć kilka rzeczy.
Po pierwsze nie bierze się psa spoza profesjonalnej hodowli. Podkreślam profesjonalnej, bo tylko takie zapewniają, że wiesz jaka jest linia prowadzenia od pokoleń. Wszelkie pseudo hodowle, przepiękne szczeniaczki od kogoś, kto miał znajomego, który pokrył naszą przepiękną suczkę swoim jeszcze piękniejszym samcem możemy wywalić do kosza.
Nie od dzisiaj już prawdziwi hodowcy dbają o to, by nie dopuszczać do rozrodu psów wykazujących agresję.

Historia wszystkich terierów typu bull ( American Stafordshire Terier, American Pitbull Terier, Bullterier) jest smutna, naznaczona ludzką głupotą i okrucieństwem. Te psy płacą cenę do dziś w mediach, w nieodpowiedzialnych właścicielach...
Wciąż psy bojowe mylą się ludziom z psami obronnymi więc zbyt często się zdarza, że zupełnie nieświadomi ludzie biorą sobie takiego psa i się zaczyna. Podkręcają agresję, faszerują narkotykami, podbijają tak długo, aż sami już nie są w stanie zapanować nad psem, bo to są naprawdę niezłomne i niesłychanie silne stworzenia.
Za człowiekiem popędzą w ogień, ale jaki ten człowiek jest?

Moja Greta ma rok i prawie trzy miesiące. Nigdy dotąd nie zdradziła jakiejkoliwek formy agresji. Bardzo lubi psy, do całkiem obcych ludzi jest nieufna, ale na znajomych reaguje nieprawdopodobną miłością.
Dla mnie jest najczulszym psem na świecie. Tyle, że ja jej nie biję, nie wymuszam, aczkolwiek jestem konsekwentna i stanowcza.
Nie musiałam jej uczyć, że jak jesteśmy w parku i ją wołam to ma natychmiast przyłazić, jakoś tak miała od małego. Sprzeda się za patyk na spacerze. :)
Nie mam z nią żadnych problemów o ile nie liczyć zjedzonej kanapy. :)

I możesz mi wierzyć Lagiffie, że Greta nie stanowi jakiegoś wyjątku. To są dobre i kochane psy, o ile są kochane i prowadzone w zrównoważony sposób.
Szanuję siłę mojego psa, ale to ja nad nią panuję i wcale nie było to trudne.
Bardzo fajna jest też taka niepisana wspólnota właścicieli bullowatych, którzy nie mogąc liczyć na życzliwość innych, uśmiechają się do siebie kiedy ich psy robią to samo.

Problem psa zawsze ma swoje źródło w problemie właściciela. I nie ma znaczenia czy masz jamnika, yorka, owczarka czy bulla - jest tylko skala zasięgu oddziaływania psa. York nikogo nie zabije, owczarek, amstaff może. Wina zawsze jest po stronie nieodpowiedzialnego człowieka.

Pozdrawiam Cię serdecznie, a Greta łypie z fotela.

:)

unaaa pisze...

Suki generalnie nie stanowią wyzwania. Jeśli Gretchen chce zobaczyć co znaczy mieć w domu problem w postaci zwierzęcia, polecam tą samą rasę płci innej. A z resztą... minie mniej niż rok a Greta będzie chciała miażdżyć karki wszystkim sukom w okolicy ;) ...i to nie będzie raczej wynikać z problemów właścicielki.. chyba.. ;)

Gretchen pisze...

Unaaa,

Nie szukałam wyzwania. Pokochałam te psy, bo... Mniejsza o to. W każdym razie pokochałam. Wzięłam suczkę, bo z kobietami problem jest zazwyczaj mniejszy. :)
Mam tu w okolicy amstaffa, który przepiękny jest, naprawdę oniemiewam za każdym razem jak go widzę, ale szczeniorkiem będąc próbował zaatakować Gretę. Szczęśliwie, był oprócz właścicielki z matką własną, która pokazała mu co należało. Chłopak jest nieogarnięty do dziś, ale uroda jego...
Widać tak samo wśród psów jak i u ludzi - uroda to nie wszystko. :)

Czy w ciągu roku Greta będzie chciała miażdżyć karki sukom, to na dzisiaj nie wiem. Nie zapowiada się, ale biorę to pod uwagę. Może się zmieni, może coś się w niej odezwie. Może...
Trochę powątpiewam z powodu znania iluś tam sąsiedzkich amstaffów, aczkoliwek mogę się mylić.

Zastanawiam się czy ona umiałaby, czy rozpoznałaby sytuację, kiedy ktoś chciałby mnie naprawdę skrzywdzić.
Czujna jest i budzi respekt.

I żadne tam chyba, właścicielka nikomu jeszcze nie zmiażdżyła karku. :)