Przykurzył się ten zakątek. Pajęczyny wiszą.
Nie był potrzebny, to stał się zapomniany, tak to właśnie bywa. Kiedy czegoś potrzebujemy dbamy o to, staramy się, dotykamy delikatnie. Jeśli coś przestaje być potrzebne rzucamy z łatwością, jak starego pluszowego misia.
Dwa lata i trochę Tekstowisko było dla mnie miejscem bardzo ważnym, nie tylko internetowo, nie tylko wirtualnie. Było ważne ze względu na ludzi tam spotkanych, których niektórych poznałam całkiem realnie..
Z wieloma osobami pisałam prywatnie.
Niektórym starałam się pomóc, niektórym, mam nadzieję, pomogłam.
Kiedy rozsypywał mi się świat, przekonałam się, że mogę liczyć na wzajemność.
Przez cały ten czas czytałam niemal wszystko, co się pojawiało.
Rozmawialiśmy o ważnych i mniej ważnych sprawach. Komu oceniać które są które? Oczywiście znaleźli się tacy, którzy ocenić umieli.
Bo niektórzy ludzie wiedzą. Tak, po prostu wiedzą.
I łatwo wystawiają oceny. Za łatwo.
Być może to miejsce miało jakąś misję, czy też miało ją mieć. Całkiem prawdopodobne, że ja do tej misji nie pasowałam, albo coś tam.
Zdania zapewne byłyby podzielone, gdyż takie jest życie.
Nie jest czarno-białe, choć bywa - jak błyskotliwie zauważył wczoraj bażant młodszy, popijając u mnie turecką herbatkę.
Moje obserwacje wskazują na to, że ci poważni, z prawdziwą misją, mają najsilniejsze tendencje do trzaskania drzwiami, kasowania swoich tekstów, komentarzy czyli równania swojego bloga z ziemią.
Krzyczą przy tym ciągle, że nigdy nie powrócą, że dość, że przelane, rozlane, sponiewierane.
Mija trochę czasu i wracają.
Do następnego razu.
Jest oczywiście grupa misji pozbawiona, mniej poważna jakby, taka sobie zbieranina ludzi bawiących się słowem. Zadziwiające, ale ta właśnie grupka śmieszna, jest nieco bardziej stabilna. Jak pisze, to pisze. Jak się zaweźmie, to pisze jeszcze więcej.
Pierwsi lubią sobie podworować z tych drugich. Być może (hipoteza badawcza nr 187 392) z tych właśnie powodów wracają.
Bo przecież tak nie może być!
To ma być blogosfera?
A gdzie misja się zapodziała?!
Drudzy się wtedy nieco denerwują, że ktoś wchodzi, wychodzi przeciąg robi, wrzeszczy przy tym tak okropnie, że zrozumieć coś trudno.
- O co kaman?
- Chodzi o to, że jesteście denne bidusie, które nic nie rozumieją, barany wy.
No tylko nie barany, może owieczki naiwne, może nawet takie (mówię za siebie), które misje rozmaite mają w realnym życiu, a nie w sieci wszechświatowej?
A jak ktoś nie ma żadnej misji, a niechby takiej tyci tyci, to co?
Każden jeden zaraz misję mieć musi?
Na jakiś czas się wycisza, każdy robi swoje, co w moim rozumieniu świata jest najlepszym rozwiązaniem. Pisałam o tym kiedyś - niech każdy do cholery robi co uważa za najbardziej stosowne, z baranem czy inną owcą nie musi rozmawiać.
Tak to trwa do następnego razu...
Inna rzecz, że sprawy dość proste są najbardziej niezrozumiałe.
Chyba dlatego tym z misją bywa tak trudno.
Tekstowisko rozpadło się i zniknęło z powierzchni tego wirtualnego padołu, z powodu konfliktu między Igłą, a Sergiuszem. Tak to widzę, tak rozumiem, wszystko na to wskazuje.
To było zbyt proste do przyswojenia. Ileż ja się naczytałam o tym kto za tym stoi , kto wszczął i zaczął , ileż padło słów wielkich i obraźliwych.
Nagle i niespodziewanie na jaw wyszło, że ci bez misji, te owce jutubkowe gadające wkółko o imieninach u cioci, są przebranymi wilkami.
Niby to takie gupie towarzystwo, a jakie przebiegłe!
Bum! Bum! Bum! Tak drzwi trzaskały!
Znowu się obrazili.
Ale jeszcze wpadali na chwilkę, a to żeby opublikować piętnasty ostatni tekst, a to żeby zupełnie będąc w likwidacji dodać swoje trzy grosze.
Charakterystyczną cechą było to, że czegoś oczekiwali. Od innych.
Od siebie już nie musieli, bo przecież ich już nie ma, już pokasowali, popłynęli, zwinęli żagle.
Uczciwie trzeba oddać, że jak ktoś widzi winnego, widzi wyraźnie, to na niego wskazuje. Sam siebie czepiał się nie będzie.
Wystarczy nieco wybielić w niektórych miejscach, podziękować komu trzeba, przywalić zaskakująco, bo to zwiększa wiarygodność w zakresie obiektywizmu.
Wesołe gupki trochę pisały, trochę próbowały nie utracić kontaktów wzajemnych jakby co, trochę dywagowały.
Przemawiając do nie istniejącego tłumu, chciałabym zauważyć, że o ile pozostajemy na gruncie wszechświatowej sieci, w wątku blogowania, to pisanie jest tym właśnie co można robić. PISANIE.
Walenie drzwiami, strzelanie focha, oskarżanie innych jest zajęciem o tyle produktywnym, co pozbawionym sensu.
Reasumując, na tym zdaje się stanęło, że kilka nieodpowiedzialnych osób wszczęło jakąś akcję pozakulisową wykopało kogo trzeba, w dodatku bez słowa przepraszam (nieco to sprzeczne wewnętrznie, ale nie będę się czepiać).
Najłatwiej ocenić to tym, którzy czym prędzej się wycofali.
Wiele razy to robili, a jak wiadomo doświadczenie się przydaje.
Jeszcze łatwiej ( w stosunku do najłatwiej ) jest wydawać sądy osobom, które od dość dawna, albo w ogóle nie były na txt.
Smutne, że miejsce, w które zainwestowałam mnóstwo czasu energii i emocji przestało istnieć.
Nawet jeśli część rozumiem, a części się domyślam, to nie mam poczucia, żebym na pewne słowa zasługiwała.
Zdjęłam zatem pajęczyny, nowiutkie kanapy stoją. Mogę też przynieść herbatniki.
23 komentarze:
Pierwsza. Skoro to stoi na guglu, to znaczy, że będę występować pod moim własnym, nieco zapomnianym imieniem.
Za herbatniki dziękuję, ale wódka to by się przydała teraz.
Pino,
Imię jest tylko nieco zapomniana i nie przez wszystkich. :)
Jeśli pojawi się wódka to się zalejemy w trupa. To nie ma sensu.
Hm, no nagle ja jestem winna, że. Ale mniejsza z tym.
Czajnik ma ciekawe spostrzeżenia dotyczące TXT. Jak wracaliśmy z Placu, to powiedział, że zauważył jakiś taki rozpaczliwy krzyk i wołanie: Myśl! Myśl! Potrzebna nam Myśl! Potem wieczorem zajrzał, odpalił ten tekst, co ja go czytać nie musiałam, bo miałam piękną wersję głosową i powiedział z zadowoloną miną: "o, a nie mówiłem? Znowu ta Myśl, na samym początku... hm, ale dalej to się rozlewa w jakiś nieczytelny bełkot".
No, to tyle merytorycznie. Parówki pachną, a moja dusza się wkurwia z powodów niezależnych...
Nie tylko Ty, choć nie wiem na ile tego rodzaju spostrzeżenie może Cię pocieszyć.
Moja dusza też chwilami rozdziera się jak stare prześcieradło. Nie idzie wytrzymać.
Do tego mam nieodparte wrażenie, że wysyłam te komentarze jako komentator, co właściwie nie ma większego znaczenia, ale jakoś dziwnie tak...
Zupełnie nam umknęło w nawałnicy wydarzeń niecodziennych, że poznałam Czajnika.
Zakręcone jest to życie.
Bosz... musicovery.com to fajne radyjko, ale co kilkanaście minut wywala Mozillę. Komentarz mi zanikł.
Napisałam coś w stylu, że jest to niestety poważny argument na rzecz.
W sumie nie jestem zdziwiona, moje życie zazwyczaj tak wygląda. Jebać.
Czajnik błysnął wczoraj jeszcze jednym tekstem, jako że słyszał, jak do Ciebie wieczorem zadzwoniłam. Spojrzał znad chomików i spytał z zainteresowaniem "czy Gretchen kupuje willę?"
No masz! Wiadomo, że Gretchen kupuje willę. :)
Nie pogrążaj się w rozważaniach, tylko odpocznij, bo zmęczona byłaś.
Jutro się wszystko wyrówna, sama zobaczysz.
Zmykam spać, jutro mam panów od liczników prądu i inne atrakcje, jak to w pierwszy dzień urlopu.
Pururu
No liczę na to, że masz ponownie rację, tym razem mi zależy, nie ukrywam.
Ale jeśli samo się nie wyrówna, to ja nie wyrównam. Och, wielu już się nacięło na moje piękno i dobro... "więc odmówiła lekkim gestem przedramienia". Uczyła mnie takich akcji specjalistka klasy europejskiej, nie będą mi tu jacyś szurać, no. :)
Ścieki, gaz i prąd? Weź Ty się wreszcie dziewczyno wyprowadź i miej święty spokój w realu, jako masz w wirtualu. Pozdrawiam buddyjsko, jako że od czterech dni nie mogę przestać być Gandhim, dobranoc.
Eh, zgadzam się z przesłaniem tej notki, cz j tak n koniec starałem się dostrzegać rzeczy dobre, no:)
W ostatnich 2 tygodniach magia npisała pełno rzeczy, które były dla mnie niefajne i nieprawdziwe, ale całkiem wyszedł jej komentarz ostatni chyba, zacytuję:
"Za to przechodzę po prostu do następnego etapu. Gdzieś tam i z kimś tam. Ten rozdział mojego doświadczania zamykam. Bez żalu. To była w sumie pozytywna przygoda, tak ją oceniam.
Ten dzień, w moim własnym odbiorze, ma pewne symboliczne znaczenie. Tak na dobrą sprawę czuję się tak, jakby dopiero dziś rozpoczynał się dla mnie nowy rok. Przesilenie wiosenne (również w sensie metaforycznym, w odniesieniu do wydarzeń z ostatnich tygodni na TXT) niesie ze sobą nowe światło. Nowe możliwości, z których zamierzam skorzystać."
tak se myślę, że to niezłe przesłanie też jest.
NO i gratuluje 200-tnej notki:)
P.S. Dorzuciłem link do tego miejsca w linkach w moim tekście o TXT w S24.
Uff, ale zakręciłem:), ale wiadomo o co chodzi.
\
A w ogóle co wy wszyscy blog macie swe prywatne?
Ty, PIno, Docent, wychodzi że jeszcze ja i Dorcia musimy założyć.
Ale ze mną nie ma lekko, j idem na odwyk:)
Byłem, ale pisać mi się nie chce.
Przesyt, czy coś podobnego.
Proponuję, żeby pisownię "gupia" zostawić Magii. Jakoś mi się to tylko z jej tekstami kojarzy.
Gretchen, czy masz kontakt z Igla?
Mnie zaskoczyla kruchosc tego przedsiewziecia. Sergiusz mogl przeciez zrezygnowac z powodow zgola innych, podrozy dookola swiata, wyjazdu na wyspe bezludna, czy po prostu braku czasu.
I co dalej?
Wynika z tego, ze zadna procedura na te okolicznosc nie zostala przewidziana.
Skoro Sergiusz zostawil bazy danych, nic nie stoi na przeszkodzie aby przedsiewziecie moglo funkcjonowac.
Kontakt z Igla moglby byc moze cokolwiek wyjasnic.
Agawa
Pino,
Mam nadzieję, że miałam rację.
:)
Grzesiu,
nie ukrywam, że jestem uprzedzona jak pierun i może to wpłynąć na bezstronność merytoryczną mojego komentarza do komentarza, ale zamierzam się starać.
Otóż, nie wierzę w magię (hi, hi) tzw. nowych otwarć i początków. Serio. Dla mnie to jest złudzenie. Twoja przeszłość dogoni cię i zdeterminuje zawsze, jedyne wyjście, to mieć te wszystkie sprawy poukładane porządnie, spojrzeć w to popularne ostatnio lustro i powiedzieć sobie non, je ne regrette rien :P
Sama się zachowywałam nieraz w życiu jak ostatni debil, wiem o tym, nie muszę sobie do tego dorabiać żadnej ideologii.
Pozdrawiam znad niebieskiego wielbłąda i czerwonego byczka
Grzesiu,
Bardzo fajnie zaczynać pisanie w nowym miejscu od dwusetnej notki. :)
Puenta Magii bardzo ładna i poetycka. Trochę żal, że musiała się pojawić, i że ten sposób rozmowy zostawiła sobie w tej sprawie na sam koniec.
Dziękuję za rzucenie linki do mnie. :)
Pozdrówka Grzesiu.
Miałaś. Uff.
Merlocie,
Bardzo mi miło, że przyszedłeś.
Chciałam tych kilka słów napisać, choć też czuję przesyt.
Nic one nie zmienią, bo zostało jak zostało. Szkoda.
Masz rację, należy pozostawić ten rodzaj pisowni Magii.
Pozdrowienia poniedziałkowe.
Agawo,
Mam kontakt z Igłą, rozmawialiśmy.
Wiem, że rozmawiał nie tylko ze mną, ale nie mam pojęcia co z tego wynikło.
Tym razem nie uczestniczyłam w żadnych zakulisowych rozmowach, wbrew iluś tam sugestiom.
Moje rozmowy z Igłą, odnośnie txt, miały charakter raczej filozoficzny, niż techniczny, że się tak wyrażę. :))
W tym aspekcie działania tekstowiska nie mogłabym pomóc ponieważ zwyczajnie nie umiem.
Sergiusz, jako jedyny ma pewną wiedzę i umiejętności.
Jakby było gdyby zechciał wyjechać w podróż? Pewnie bez zmian, o ile zdecydowałby się pozostawić Igle całą tę maszynerię.
Rozumiem, że w zaistniałej sytacji ją zabrał.
Pozdrowienia.
Pino,
Cieszę się, że miałam rację, do tego znowu. :)
W komentarzu do Grzesia pojechałaś jak de Mello, uprzedzam.
Poważnie jednak mówiąc, to się z Tobą zgadzam. Nie da się zacząć na nowo, bez uporządkowania "na staro".
Można kręcić się wokół własnego ogona, ale i tak wraca się do punktu wyjścia.
Historia txt jest tego dobrym, choć wirtualnym dowodem.
No tak, zdemaskowałaś mnie.
To ja się może przyznam, że zaraz po historii najbardziej lubię filozofię i wszystko będzie jasne :P
Pino Anthony MC
Pino,
Odpowiadam dopiero teraz z powodu odłączenia prądu przez odnośnych panów.
Jeśli ja Cię zdemaskowałam, to zrobiłam to ostatnia. :)
Pururu z nowym prądem
Wszystko jest blee...
Działa?
Działa pięknie Bażancie. :))
Prześlij komentarz