2 listopada 2010

Kobiety same

Nie samotne, same czyli takie, które żyją bez mężczyzny z wielu powodów, albo z jednego, czy też bez powodu.
W każdym razie bez.

Zawsze się zastanawiałam skąd w kobietach ten upór i determinacja, żeby wyjść za mąż, żeby ten za mąż utrzymać, choćby nie wiem co niekiedy, i chyba wiem. Trochę oczywiście, nie wszystko. Widzę to tak, że kobieta sama wystawiona jest jak naga w ciemnej ulicy, narażona na ataki bezpośrednie, pośrednie, docinki, przysrywki, oskarżenia. Wobec takiej kobiety ludzie pozwalają sobie na więcej, bo przecież nie wyjdzie samiec i nie przypierdoli kiedy trzeba. Nikt nie powie spadaj, odczep się, nie twoja sprawa, nie pozwalaj sobie. Nikt, chyba że ona sama.

Młode kobiety traktowane są trochę inaczej, jakby w perspektywie ten mężczyzna był, że życie przed nimi, że może urokiem działają. Jeśli bardzo młode, to nie wiadomo czy koleżka nie wyłoni się nagle, w kolejnej sytuacji.
Kobiety nie tak już młode, dojrzałe, w starszym wieku (ale nie babinki - one podlegają ochronie atawistycznej) liczyć mogą na niewiele, o ile dobre ludzkie serca to niewiele. Rzecz w tym, że nie każde ludzkie serce dopuszczane jest do głosu przez właściciela, a coś do powiedzenia ma prawie każdy, zdanie na temat życia i właściwości posunięć, niewłaściwości zachowań itd.
Skoro więc nikt takiej babki nie obroni, to ona się musi nauczyć bronić sama, nie ma wyjścia.
Nie każda umie, ale każda potrafi płakać. Najczęściej w zaciszu swojego domu, żeby nikt nie widział słabości do wykorzystania. Część się stara.
Część robi to znakomicie i z uśmiechem na ustach, lub też ryja rozedrze kiedy trzeba.

Jestem przekonana, a jest to nadzwyczaj smutne przekonanie, że o ile kobieta bez nie nauczy się walczyć o siebie, zginie. Nie, żeby zaraz umarła, tak łatwo się nie umiera, zginie zatruta i zadeptana przez lepiej wiedzących, szerzej rozumiejących, bezrozumnie pieprzących.
Ale powinna wiedzieć taka kobieta, że umiejętność uzyskania przewagi w walce, prestiżu i szacunku jej nie przyniesie, gdyż natychmiast rozgdakają się głosy o jakiejś takiej obleśnej i fuj agresji tych samotnych kobiet, a to wszystko panie z powodu braku chłopa. No.
Ja bym to ujęła tak, że z powodu braku chłopa, to gdaczący pozwalają sobie gdakać, ale to już chyba ujęłam wcześniej.

Wiele razy słyszałam od kobiet po rozstaniu, rozwodzie czyli po przejściach, że tak się cicho robi wokół jakby to Wigilia w Bieszczadach była, że nie bardzo chętnie są widziane towarzysko, że inne kobiety się ich obawiają i myślałam sobie wtf i o co kaman?
Teorie spiskowe mówią, że inne baby siem bojom, że taka im chopa zabierze - to czy ja dobrze patrzę, że wiara w te chopy jakaś taka malińkaja, czy ja źle patrzę?
Inna teoria głosi, że ludzkości nie bardzo zręcznie z taką bez, bo to nie wiadomo o czym gawędzić, bo może o czymś nie wypada, albo co.
Inne kobiety, te rodzinne z dziećmi, jeszcze taka wątpliwość najść może czy jej przykro na widok tych dzieci nie będzie, albo (wersja dla samych, ale z dziećmi - dalej społecznie definiowanych jako same, ciekawostka) czy ona się nie rozpłacze na widok męża. I tu wracamy do teorii spiskowej, bo wiadomo, że płaczącą kobietę mężczyzna chętnie pocieszy i znów home sweet home jesteśmy. Wyłączam z tego mężczyzn alergicznie wprost reagujących na łzy, ale właściwie nie można być pewną czy JEJ łzy jednak go nie poruszą. O.

Kobiety z nikt nie będzie pouczał, a zamężnej to już wcale nie. Kobieta bez traktowana jest jak istota upośledzona w stopniu co najmniej lekkim i jako taka wymaga pewnych instrukcji. Broń Boże uchowaj pomocy! Pouczenia, nauczenia, upomnienia, podejrzliwego spojrzenia, to tak. Wymagania są wysokie i podwyższają się z czasem, czyli w miarę upewniania się okolicznej ludności, że jednak biedaczka sama.

Sprawa jest złożona, reakcje zależą od wieku. I tak:

kobiety:
- młodziutkie mężatki nic nie kumają i jako takie są neutralne;
- mężatki mężowo doświadczone zachowują ostrożność, niektóre jednak patrzą z góry;
- kobiety z maluśkimi dziećmi mają wszystko gdzieś (słusznie) i uśmiechają się do świata;
- kobiety oswojone z byciem mamą patrzą z góry;
- kobiety w wieku średnim też mają gdzieś, chyba że akurat frustracja im narośnie ogólnożyciowa;
- starsze panie zazwyczaj są miłe i ciepło się uśmiechają, chyba że akurat nie.

mężczyźni:
- część patrzy jak tygrys na łanię;
- młodzi olewają (słusznie) bo to nie ich target;
- wieeeeeeeelu żonatych chciałoby się załapać na coś fajnego;
- starsi dzielą się na dwie grupy: uroczych, którzy chętnie pogawędzą ot tak po nic, ale dla umilenia sobie wzajemnie życia i zramolałych, wrednych gości, którzy nie ustąpią póki nie wygłoszą dowolnej mądrości o życiu, ze szczególnym uwzględnieniem powinności (powinna pani, musi pani, dlaczego tak pani to robi kiedy tak nie można, proszę zrobić tak!, tak nie wolno robić!).

Aha. Więc zrozumiałam przyczyny dla jakich kobiety trzymają się mężczyzn bardziej niż niepodległości, one po prostu nie chcą ulec wykluczeniu. Obieg to ważna rzecz, poczucie przynależności jeszcze ważniejsza, a zatem dobrze wbić się pazurami i trzymać, z powodu o wiele smutniejszej alternatywy. Nikt nie chce byc widziany jako niepełnosprawny, niezdolny, marginalny.

Lecz jeśli przyjąć ten sposób widzenia świata, w którym kobieta i mężczyna są sobie naturalnie przeznaczeni i przynależni, to może kobietom tego pozbawionym należy się ogromny szacunek? Bo dają sobie radę, utrzymują się często o wiele wyżej niż tafla jeziora, są dzielne, twórcze w codzienności, potrafią. Niektóre są samotne, niektóre samotność wybierają - różnie bywa. Podobnie jak z mężatkami: część jest szczęśliwa, część tonie w rozpaczy.

Ludzkie przywiązanie do form i uproszczonych sposobów myślenia bywa krzywdzące. Jest krzywdzące. Niesprawiedliwe.
To sprawia, że tak wiele samych musi odnaleźć zbroję, założyć ją i nie dać się z niej wyłuskać, a wy widzicie tylko zimne suki pozbawione najbardziej elementarnych cech kobiety.

Życie, moi państwo, życie. Z koniecznością przystosowania się do ekstremalnych warunków.

41 komentarzy:

dorka blee pisze...

Wiesz Gre, warto na Ciebie czekać nawet miesiąc. O bezokolicznik chodzi.

Przeczytałam ze trzy razy w odstępach czasowych na przemyślenia.
Jakiś bolesny dla mnie ten wpis...


Szczęśliwie dla siebie jestem kobietą "z", jak wiesz. Ale nie zawsze rzecz jasna tak było.
Były czasy rzecz jasna, że byłam "bez".
Dla mnie były to czasy "dorobku", kiedy pracowałam jak dzika na dwa i pół etatu, czułam wiatr we włosach i meszki między zębami, niestety. Mnie moja samotność nie doskwierała, mój to był wybór, ale ukazałaś mi w całej okazałości, jak to wyglądało dla świata...
Przypomniała mi się taka sytuacja nawet...
Pracuję w silnie sfeminizowanej firmie ;) Same baby w najgorszym tego słowa znaczeniu.
Prywatnie jestem dobrą kucharą, lubię bardzo gotować, choć nie na codzień. Dwie koleżanki rozmawiały o jakimśtam daniu, wtrąciłam się do rozmowy z Dobrą Radą. Zostałam olana.
Spojrzenia typu: co ty tam wiesz o życiu, daruj sobie, nie zmyślaj, itp. Byłam czasu onego JEDYNĄ niezamężną.
Diametralnie zmieniło się to, jak wstąpiłam w związek.NIe, jak byłam związana. Przed ślubem mieszkaliśmy razem pięć lat "na kocią łapę";)
Wtedy było jeszcze gorzej: doszło potępienie grzesznicy.

A ja się pytam: co komu?

Pozdrawiam smutna.

dorka blee pisze...

Ach czemu to czemu Partyzant nie zagląda????
Fotografuje tylko nie czytając znajomych?

Gretchen pisze...

Dorciu,

Co komu? Bo każdy ma zdanie, a także opinię i to wymaga werbalizacji, a co najmniej dania do zrozumienia.

Jakiś czas temu byłam zaproszona na imprezę, gdzie występowałam jako jedyna bez, a wokół same małżeństwa z dwójką i trójką dzieci pozostawionych w domu. Wtedy zrozumiałam, że te bajania o czujnych i niezbyt przychylnych spojrzeniach nie są żadnymi bajaniami, lecz rzeczywistością.
Ja to taka od razu przejmująca się nie jestem, ale to było dziwne.
Oczywiście w miarę rozkręcania się towarzystwa panowie chcieli ze mną tańczyć, a nawet tańczyli. O matko...

Niedawno jeden taki młody facecik mieszkający obok mojej pracy pouczył mnie, że powinnam mieć mężczyznę i dzieci, a nie psa brać.
Rozumiesz?
Co miałam mu odpowiedzieć, że z takim rozumem nie powinien przekazywać materiału genetycznego?

Może ja za dużo dyskutuję z życiem, ludźmi, tym co wokół?

Dziękuję za te miłe słowa o czekaniu. :)

Pozdrawiam Cię bardzo bardzo.

P.S. Może Partyzant jeszcze zajrzy?

dorka blee pisze...

Właśnie napisałam długi komentarz na temat polityki prorodzinnej naszego kraju, ale mój iPlus nie przepuścił przez cenzurę i rozłączył internet. Jest późno i nie myśli, jak mawiał kiedyś Laskowik.
Pozdrawiam pięknie, wybacz, że nie chce mi się jeszcze raz dzióbać tego samego. Faktem jest, że wkurza mnie ten stan rzeczy.

Gretchen pisze...

Dorciu,
wybaczam. :))

Miłego dnia.

Anonimowy pisze...

Fajny tekst, ale czy naprawdę nie lepiej mieć na to wszystko wyjebane? :) Sama akurat za Twoją sytuację bym się nie obraziła...

Jak to stwierdził dawno temu mój nauczyciel (akurat, fakt, żyjący w stałym związku z innym nauczycielem) - "istnieją ludzie, których przeznaczeniem jest żyć w samotności i przemawiać do tłumów".

Idę zajrzeć do Grzesia, bo coś był zdołowany ostatnio.

P.S. Aha! Jeśli myślisz, że tych młodych nie dotyka społeczny ostracyzm, to stwierdzam, że to nieprawda. :)

Gretchen pisze...

Pino,

Ofkors, że lepiej i ja to nawet częściowo mam, ale jak mnie czasem trafi...

Zdanie znajomego przygarniam czule. :) Ładne.

Pozdrowienia Bażancie.

P.S. Nie twierdzę i tak nie myślę. Wszystko to kwestia okoliczności.

Jakub Niemczynowicz pisze...

Gretchen, Dorcia


Właśnie zajrzałem.
Przemyślę ten ważny tekst i jeszcze później napiszę.

Pozdrawiam Was serdecznie :)

Gretchen pisze...

Partyzancie,

Pozdrawiając zapraszam.
Zapraszając pozdrawiam.

:)

Jakub Niemczynowicz pisze...

Gretchen,


Zwariowane czasy, trochę zmieniły postrzeganie samotności ludzi, jako takich.
Choćby przez fakt, że jest ich coraz więcej, i nic nie wskazuje na to, by ta tendencja uległa jakiemuś gwałtownemu odwróceniu.

Jest to o tyle dziwny, że w społeczeństwie mocno konserwatywnym, bardzo silnie funkcjonuje model pełnej rodziny, co szczególnie da się zauważyć i odczuć w małych społecznościach, gdzie wiele osób zna siebie.

I niestety, wciąż są zachowania, które szczególnie dotykają samotne kobiety, niekiedy samotne matki.

To bardzo trudny temat.
I masz rację, że w zależności od psychiki, światopoglądu, otoczenia, to się w nas różnie rozgrywa wszystko.

Ale wraz z wiekiem, myślę, że te różnice, zaczynają przybierać wspólny mianownik.

Coś, co młodemu człowiekowi, jawi się jako wolność, niezależność, samodzielność, później coraz bardziej zaczyna doskwierać.

Przychodzi taki czas, gdy potrzeba pomocy, wsparcia bliskiej osoby. Po prostu obecności drugiego człowieka.

Nie spotkałem jeszcze w swoim życiu, naprawdę szczęśliwego samotnego człowieka.


Stanąłem przed lustrem.
Nie, nie spotkałem...;)




Pozdrawiam

Gretchen pisze...

Partyzancie,

Starałam się raczej opisać, niż oceniać, ale mam świadomość, że złość przebiła się przez słowa. :)

Samość jest tak bliska prawdziwej ciszy, że z czasem niezwykle uważnie zapraszasz do niej towarzyszy. Najgorsi są goście nieproszeni, którzy nic o Tobie nie wiedzą, ale wiedzą wszystko o Tobie i koniecznie muszą to zakomunikować.
Najbardziej dotykają oczekiwani nieobecni.

Nie wiem, może mogłabym się domagać szacunku dla tej Ciszy? Ale po co?

Herling-Grudziński napisał tak:

"Jedynie samotność jest w życiu człowieka stanem graniczącym z absolutnym spokojem wewnętrznym,z odzyskaniem indywidualności. Tylko w pochłaniającej wszystko pustce samotności,w ciemnościach zacierających kontury świata zewnętrznego można odczuć, że się jest sobą aż do granic zwątpienia, które uprzytamnia nagle własną nicość w rosnącym przeraźliwie ogromie wszechświata."

Być może tak wygląda szczęście. Właściwie dlaczego by miało tak nie wyglądać?

Pozdrowienia.

Gretchen pisze...

Partyzancie, zapomniałam!

Witaj w Polsce. :))

Jakub Niemczynowicz pisze...

Wiesz.
Czasem samotność, jest po prostu pewną konsekwencją doświadczeń domu rodzinnego.
To może być blokada, kompleks, obawa przed relacją z drugą osobą.
Czasem nawet paraliżujący myśli i działanie strach: Czy aby ja jestem komukolwiek potrzebny na tym świecie..?

Jak wiele czasu, pracy i wysiłku zabiera proces zmiany myślenia o sobie i swoich szansach.


Wiem, rozmijam się trochę z tym o czym piszesz Gretchen, ale jakoś nie potrafię abstrahować od swojej sytuacji.

Wychodzi ze mnie trochę egoista ;)

Nie dałbym rady, by dobrze zdefiniować szczęście.

Każdy przeżyty dzień. Świadomość, że przeżyły go bliskie osoby, to szczęście. To cud istnienia.

...


A dziękuję, dziękuję :)
Tu tyle rzeczy mnie irytuje, powietrze nie jest tak czyste, ludzie bywają nadpobudliwi, a psy intensywniej szczekają. (w Szwecji szczekający pies, to jakiś ewenement)

Ale do cholery. Kocham ten mój kraj. I zawsze za nim tęsknię :)

Dobranoc

Gretchen pisze...

Partyzancie,

Masz rację, że tak może być. Zresztą, wiesz, że może.
Ile to zabiera czasu, żeby się wyskorupokować, zależy od wielu rzeczy.
To z kolei ja wiem - z opowieści, którym pomagam zmieniać fabułę.

Nie ma ludzi nikomu niepotrzebnych, w to wierzyć po prostu się nie da. Rozejrzyj się i już masz odpowiedź.

Samotność często jest wynikiem poprzednich doświadczeń w ogóle.
Czasami jest wynikiem wyboru.
Jest w niej taka zagadka, jakby drugie i trzecie, i czwarte dno.
A nade wszystko Cisza.

Szczęście dla każdego ma inny smak. To dobrze.
Umieć je czerpać z samego faktu istnienia, to najwyższy stopień wtajemniczenia.

*********

Moim zdaniem coś nie jest za bardzo w porządku z tymi psami w Szwecji. Jak jest pies, to szczeka. :)
Mój na przykład niekoniecznie jakoś często i jazgotliwie, bo to w końcu amstaff - wysilać się nie musi. :)
Jeszcze trochę i pojawi się nowy wątek tematyczny, na razie zbieram doświadczenia z rasami morderczymi.

Dobrej nocy Partyzancie.

Borsuk pisze...

Moim nieszczesciem jest , ze nie potrafie byc sam, choc czasem potrzebuje samotnosci, ale tez nie dluzszej niz pare godzin... w sumie koszmar, nie nauczylem sie zyc samotnie, a chyba czasem warto sprobowac...

dorka blee pisze...

Partyzancie, Bracie Drogi!!!

TĘSKNIŁAM!!!
Zaglądam do Ciebie regularnie, ale wiesz jak to jest bez pozostawienia komentarza,bo obiecałam sobie, że na Salonach mnie nie będzie i zdania dotrzymam.
Cieszę się, że już jesień - moja ulubiona pora roku, a za chwilę - badylki w śniegu - moje ulubione fotki u Ciebie.


Pies mojego syna też nie szczeka, ale to pluszak jest.

Uściskowuję, zajrzyj do mnie :))

dorka blee pisze...

Gre, dziękuję za pośrednictwo w rozmowie z Partyzantem :)

Jakub Niemczynowicz pisze...

Dorciu,

Nie przejmuj się, przecież wiem.

Dzięki, że te zdjęcia mogą wywoływać radość, dobre emocje, uśmiech :)


W tym roku, nie czekam specjalnie na śnieg, ale jak spadnie pod koniec grudnia - to tak w sam raz :)

Wszystkiego dobrego.

Anonimowy pisze...

Skoro już zaczęliśmy omawiać pogodę, to listopad jest wybitnie paskudny.

Gretchen pisze...

Borsuku,

No tak, to bywa nieszczęście.
Perę godzin nazwałabym raczej życzliwym dla siebie i świata odosobnieniem, a nie samotnością.
Wyciszeniem, zdystansowaniem, pobyciem ze sobą, to tak.

W samotności trzeba się zmierzyć z istotą siebie, ale nie tak eksperymentalnie i dla jaj - dotykasz jądra pragnień, uczuć, potrzeb.
Weryfikujesz przeszłość, wyciągasz wnioski na przyszłość i one mają być mocne jak stal.
W samotności nie uciekniesz przed sobą, nie ma dokąd. Chyba to jest jej najważnieszy cel.

Przy wszystkich jej wadach, należy sprawiedliwie oddać, że uczy cholernie wiele.
Wypala, kształtuje itd.

W pewnym momencie musisz wziąć pod uwagę, że nie znasz zakończenia, że Bóg nie obiecał Ci krótkiego czasu jej trwania .
Krótko mówiąc, że to jest Twoja Droga, Przeznaczenie, Dar.

Wtedy otwierają się kolejne drzwi, które otwierają kolejne drzwi, które otwierają kolejne drzwi.
Przed i za każdymi stoisz sam.

Dlatego, tak jak napisałam, zrozumiałam powody, dla których ludzie kurczowo i pazurami trzymają się związków. Nie muszą być w nich szczęśliwi. Wolą to, niż samotność.

Oto kolejna Tajemnica Wszechświata.

Gretchen pisze...

Dorciu,

Bardzo proszę.
Cała przyjemność po mojej stronie.

:)

Gretchen pisze...

Pino,

Wcale nie paskudny. W każdym razie, jak na listopad.

Deszczyk popadywa, słonko chwilami mami. Jeszcze nie pada błoto z nieba, a to już coś.

lawa pisze...

Witam.Czytam teksty Gretchen regularnie.Do tej pory komentowałam je sama do siebie lub sama sobie i też w odstępach na przemyślenia.
Dzisiaj, myśl słowem się stała i swoje doświadczenia poteoretyzuję.
"Z" i bez "z"powtarzały się w życiu co jakiś czas,nie jest mi obcy stan samości,czas na samodoskonalenie.Doskonalsza wiązałam się z nowym"z",wygrywała nadzieja nad doświadczeniem po to by powtarzać scenariusz z nowym aktorem,czasami na nowej scenie. Zgadzam sie z tym co piszecie,ale najgorszy jest stan samości z "z",po takim stanie "bez" to juz bułka z masełkiem.

Gretchen pisze...

Lawo,

Przycupnięta czekałam kiedy ktoś poruszy ten wątek.
Dziękuję. :)

Samotność "z" to już czarna dziura rozpaczy. Dla mnie to bezwzględnie najgorszy scenariusz.
I jakoś tak jest, że kiedy już dojdziesz do tego wniosku, to możesz woleć otwierać kolejne drzwi sama, żeby ponownie nie ulec złudzeniu Wielkiej Obecności, która jest wyłącznie iluzją.

Często ludzie jednak wolą to, niż dotknięcie czegoś w sobie. Iluzje przecież są tak piękne...

Bardzo się cieszę, że zdecydowałaś się odezwać, bardzo się cieszę, że czytasz.

Pozdrowienia najserdeczniejsze.

grześ pisze...

Hm, czytam Partyzanta (pobieznie, bom wrócił z wojaży knajpianych niesamotnych, a z osobą drugą płci odmiennej:)) im zakręcony lekko, szczególnie, że z moimi umiejętnościami kierowniczymi dwa razy byłem blisko spowodowania wypadku:)), no i czytam partyzanta i się zastanawiam.

Bo z tego co pamiętam różne filozofie i filozofów (Arystoteles chyba tak pisał Schopenhauer i jeszcze pewnie niejeden) to oni pisali zawsze, że prawdziwe szczęście jest możliwe tylko w samotności.

Albo ujme to inaczej, trochę polecę może tanią filozofią: kto nie umie być szczęśliwyw samotności, niekoniecznie będzie umiał zawsze szczęsliwy być z druga osobą.
\
Albo jeszcze inaczej, wmawiamy sobie, że jeśli coś dostaniemy, zdobędziemy, jeśli kogoś poznamy , to dopiero będziemy szczęsliwi.
A jak już to mamy, widzimy na horyzoncie kolejna rzecz, bez której szczęśliwi nie jesteśmy.
I takie błędne koło.

A może (zteraz lecę trochę DeMello), szczęście już jest po prostu?

jest, bo my jestesmy.
I wystarczy.
Szluss, koniec, howgh, amen.
Po co kurde stawiać szczęśćiu warunki?
jestem tu i teraz.
I to jest dobre.
Jestem.
Mogę wszystko.
Żyję.
Sam albo nie sam.
Czasem sam, czasem nie sam.
Czasem samotny wśród innych, czasem sam a nie samotny.
A i tak każdy umiera sam/w samotności, jak to choćby Fallada pisał (Jeder stirbt fur sich allein)

No.
\Przepraszam za rozpisanie się nie na temat, tekst Gretchen obiecuje przeczytać rychło:)

Gretchen pisze...

Grzesiu,

Twój komentarz jest doskonałym dowodem na to, że niekoniecznie trzeba czytać tekt, żeby go skomentować adekwatnie. :)))

Napiszę więcej wieczorem, bo zmykam na wycieczkę z piesem.

Pozdrowienia.

lawa pisze...

Lawa do Grzesia.

Strasznie dużo obiektywnych prawd a mało subiektywnych wrażenień, ale to pewnie z a priori w stosunku do tekstu Gretchen i nie jesteś kobietą-?(nie wiem).Mężczyzna sam,to inny zestaw odczuć i zachowań.

Gretchen pisze...

Grzesiu,

Wgryzłam się ponownie.
Szczęście, czy brak szczęścia człowieka (w tym kobiety) żyjącego "bez" to jest jedna sprawa. Odbiór okolicznej ludności, to rzecz druga, za którą idzie bezpłatne poradnictwo, wydawanie orzeczeń bez składania pozwów itd.

Coś w tym jest, że jeśli człowiek nie umie być sam, to nie umie być z drugim. Jeśli nie dotknie tego wszystkiego o czym pisałam w odpowiedzi Borsukowi, to może się szamotać w relacji z kimś.
Proces odkrywania siebie w samości bywa bardzo bolesny, ale jest potrzebny.

Tylko jak czytam co napisałeś i wezmę pod uwagę okoliczności tego pisania, a jeszcze zestawię to z tym co piszesz w innych okolicznościach, to wychodzi mi na to, że pewnien rodzaj szczególnej bliskości daje napęd.
I pewnie jakoś tam nadzieja się tli zawsze, choć są osoby przeznaczone do samotności przez Tych z Góry. To jest dopiero...

Gretchen pisze...

Gretchen do Lawy :)

Inspirujący temat ta samość mężczyzn...

Czuję intuicyjnie, że to jest jakoś inaczej. Zwłaszcza w kontekście, o którym pisałam.

Ciekawe...

Pozdrowienia.

Borsuk pisze...

Ile ja sie od Ciebie ucze...dzieki G.

Borsuk pisze...

Jaka jest roznica, miedzy borsukiem, a szczurem?

lawa pisze...

Taka jak między kobietą rozebraną,a nagą.

lawa pisze...

Taka jak między kobietą rozebraną,a nagą.

Gretchen pisze...

Borsuku,

Nie znam rozwiązania tej zagadki.

Fajnie, że to moje pisanie może się przydać.

Gretchen pisze...

Lawo,

To jest rozwiązanie?

lawa pisze...

Nie,zoologiem to ja nie jestem,skojarzenie miało charakter bardziej abstrakcyjny. Szczur=wyścig szczurów, czyli szybko, do celu(nagości) i odrobina elegancji,sama czynność rozbierania(borsuk wywołuje u mnie przyjemniejsze wrażenia wzrokowe).Chyba za cieńka aluzja?

Gretchen pisze...

Lawo,

Nie wiem, to jest zagadka Borsuka.

Pozdrowienia.

dorka blee pisze...

Do Gre, w zastępstwie Lawy

"Rozwiązanie" to poród.


A ja monotematycznie....
Bo jak inaczej, skoro produkujesz jeden tekst na miesiąc. Mało, nawet jak dla mnie. Szkoda Ciebie dla czasu....

lawa pisze...

Lawa do dorki blee

Dziękuję.Doświadczona przez niejedną odpowiedź na zagadkę typu,"czym się różni to od tego",dorzuciłam kolejny absurd,czy nonsens, jak kto woli.
A u Ciebie bliższa ciału koszula.Doświadczaj w pełni tej bliskości,więzi świadomej i podświadomej aż do rozwiązania.:)

piotr lalik pisze...

stereotypy i społęczne role - temat ciągle żywy i ewoluujący tylko nieznacznie. zycie w społeczeństwie bardzo często jest walka o swoje - jeśli poddamy się stereotypom nigdy nie będziemy do końca szczesliwi, podejmowanie decyzji zyciowych musi wypływać z nas samych, "egoistycznie" i "egocentrycznie". nieszczęśliwi ludzie nie są w stanie prawdziwie kochać innych ludzi. a mouim skromnym zdaniem własnie o miłosć siew świecie rozchodzi. Pozdrawiam.

Gretchen pisze...

Piotrze,

Oczywiście, że o miłość, jak najbardziej.
Może więc to jest tak, że te kobiety same tak są traktowane, bo ludność podświadomie uważa, że one są same z powodu tego, że nikt ich nie pokochał? A jak nie pokochał to coś z nimi na pewno nie bardzo jest. No, a skoro tak, to... Itd.

Witaj w tym zakątku sieci. :)
Pozdrowienia serdeczne.