5 kwietnia 2010

Codziennik Gretchen: 5 kwietnia

Święta.

***

Wiosna burzowa, tafla zmącona. Piękny rym.

Jeśli jeszcze raz, albo chociaż... lub też tyci tyci, nie mówiąc już o myśli przelatującej...
Więc jeśli jeszcze choć raz, to poddam się zabiegowi uśpienia.

Ale, są Święta więc dla dobra własnego i ludzkości wyciszę emocję.
Już.

W ostatnich dniach na Górze musiało się odbyć kolejne Konsylium, którego efektem było wysłanie do mnie anioła z misją palnięcia mnie z całej siły w czółko.
Anioł zadanie wykonał i palnął zgodnie z poleceniem.
Nie bolało bardzo, może zrobił to kiedy spałam, tak z zaskoczenia?
Trzepnięta porządnie doszłam do przekonania jak na wstępie właściwie, choć dodatkowych przesłanek dostarczają zawsze ludzie. Niezawodni w takich przypadkach.

Czy ja się w życiu nudzę, żeby prosić się o kłopoty?
Czy naprawdę nie mam nic lepszego do roboty?
A nawet jeśli bym się nudziła i nie miała, to dlaczego akurat ja muszę wysłuchiwać zdań wołających o pomstę do nieba?
I dlaczego pomsta nieba spotyka mnie, czy Oni tam na Górze mają taki bałagan w papierach, albo anioł administrujący śpi snem kamiennym zawsze wtedy jak coś się dzieje, że obrywam rykoszetem?

Pobyłam sobie pośród drzew poszumu dwa dni, słoneczko świeciło, Rodzicielka w dobrej formie, barszczyk chrzanowy pyszny jak zawsze. Coś mi się tam musiało w łepetynie przestawić, bo podjęłam dwa postanowienia.

Pierwsze, że będę się dyscyplinować w różnych swoich zapędach. Żeby nie biec, a iść i nie bujać się niczym liść na wietrze. Wyczuwam w tym silny wpływ Grubego - pewnie jego też na mnie nasłali.

Drugie, pozostaje niejako w związku z pierwszym, żadnych iluzji i urojeń. Zamykamy teatrzyk na wszystkie kluczyki, kluczyki chowamy do szkatułki, szkatułkę do woreczka, woreczek wrzucamy do rzeki. Niech płynie ku chwale własnej i mojej.

Rzecz ciekawa, że napełniło mnie to spokojem i ulgą. Tafla MOJEGO jeziora uspokoiła się i życie zaczęło nabierać nowych barw. Szarpana ciągle od kilku miesięcy mam ochotę odpocząć, pokołysać się w jakimś czilałtowym rytmie, a to jak się zdaje zapewnić sobie mogę tylko ja sama.
Niech tak będzie - pomyślałam - fajnie, że umiem.

W tym stanie ducha oczekiwałam na dzisiejsze spotkanie, którego nie było. Mniejsza z tym, wszak tyle rzeczy miało być, a ich nie ma. Może też ten anioł jeszcze nie wrócił do domu i pokazał mi coś jakby wyraźniej? No może, nie znam się na aniołach, Konsyliach, na życiu też się nie znam.

Za to będę piękna i dobra, oraz mądra. Zupełnie bezinteresownie.
Dla siebie.

Sama.

18 komentarzy:

merlot pisze...

Czyli znaczy się coś tym moim sesemesem wykrakałem?

Pino MC pisze...

O Boże. Normalnie moja piękna młodość wraca, jak czytam takie teksty. Podobne uwagi wygłaszałam, albo ich słuchałam, jakieś tysiące razy. Tylko więcej bluzgów zawierały. Kawa. Sif. "Mężczyźni to schemat rzepy". I ta specyficzna mieszanka wedlowska, złożona w równych proporcjach z bezradności, rozbawienia i wkurwienia... Ech, to trzeba przeżyć, żeby to zrozumieć, żeby w to uwierzyć. :)

Mam ochotę jeszcze dać linka do jakiejś piosenki Przemyk, ale boję się, że mnie zamordujesz.

Ynwa!

Gretchen pisze...

Merlocie,

Nie wykrakałeś, to raczej kwestia mojej karmy, że pozwolę sobie zarzucić coś filozoficznie.

Gretchen pisze...

Młodość to piękna sprawa PinOlu więc powinnaś być mi wdzięczna. :)

Ja też słuchałam i wygłaszałam, ciekawe skąd się to bierze, nespa?

Bycie kobietą jest niesamite, choć posiada pewne słabe strony. Dlatego właśnie wznoszę się ponad to wszystko i z perspektywy lotu bażanta będę patrzeć na świat.

Morderczych instynktów nie mam, dawaj tę Przemyk.

Yoł!

Pino MC pisze...

Ależ oczywiście, dla starej kobiety, którą jestem, to piękna sprawa poczuć się znowu, jakby się miało te 16-17 lat.

Nie wiem jak to będzie z tym lotem, sprawdziłam u źródeł i wyszło iż:
"Ptaki przebywają głównie na ziemi, dobrze biegają. Kiedy są aktywne wychodzą z zarośli na tereny otwarte, latają tylko wtedy kiedy się je spłoszy, przeważnie dość nisko nad ziemią energicznie uderzając skrzydłami."

Dobra, z kilku możliwości wybieram najbardziej oczywistą, jako bażant prosty (phasianus versicolor):

http://www.youtube.com/watch?v=d2-n6wLl6YI&feature=related

hi hi

Gretchen pisze...

Pino,

Gdybym to ja napisała do Ciebie to, co Ty w pierwszym akapicie to by mi się dostało. A tu proszę, polityczne myślenie na Ciebie przyszło. :))

"latają tylko wtedy kiedy się je spłoszy, przeważnie dość nisko nad ziemią energicznie uderzając skrzydłami." - czysta, żywa prawda.

Hi hi

merlot pisze...

Podczas świątecznego spaceru spłoszyłem dwa (nomen omen). Poleciały całkiem nisko i na tyle energicznie, że spłoszyły w ramach kooperacji merlociątko płci damskiej.

Pino MC pisze...

No właśnie. Kooperacja to klucz do sukcesu.

"Gdybym to ja napisała do Ciebie to, co Ty w pierwszym akapicie to by mi się dostało."

Tzn. gdybyś co mi napisała? Weź napisz, przecież ja jestem łagodny bażant, a nie jakiś cietrzew, żeby się zacietrzewiać.

A propos łagodności, to zawsze rozwala mi system ta piosenka:

http://www.youtube.com/watch?v=Jd6MTsh2hQg

:D

Anonimowy pisze...

Merlocie, widziałam Cię dziś.

Na półce w Stokrotce.

I wiesz co?
Miałam ochotę skonsumować...
Ale Merlotowa.
Choć jej nie widziałam akurat.

merlot pisze...

Czy Stokrotka to jest rodzaj biedronki, albo, co gorsza, żabki?

Anonimowy pisze...

A Boże broń!!!
To tak jak Alma albo Delia, tylko lokalnie :) Ta sama firma, zapomniałam o barierach odległościowych.

Gretchen pisze...

Pino,

Przepraszam za opóźnienie, ale już spieszę z odpowiedzią.

Szło mi o to, że gdybym ja napisała, że Ty przecież nie możesz wspominać młodości, gdyż jakby to powiedzieć delikatnie, tkwisz w niej po uszy, to byś mi tu sifała, że podkreślam różnicę wieku. :))

Żeś jest bażant łagodny, a nie cietrzew to wiem. Spoko luzik.

Gretchen pisze...

Dorciu,

Merlot i Stokrotka... Ależ romantycznie. :)

Pino MC pisze...

Och, wiesz Bażancie... "W życiu niewiasty można wyróżnić siedem okresów: niemowlę, mała dziewczynka, dziewczyna, młoda kobieta, młoda kobieta, młoda kobieta i młoda kobieta."

A ja cholernie lubiłam być nastolatkiem i teraz mi tego brakuje, a mam już prawie dwadzieścia dwa lata i powinnam zmądrzeć, zrobić coś dla ludzkości, posadzić dom, zbudować drzewo i co tam jeszcze robią dojrzałe i odpowiedzialne osoby.

Pozdrawiam pogrążona w zadumie

Gretchen pisze...

Hmm...

Wszystko przychodzi, kiedy ma przyjść, albo nie przychodzi i też dlatego właśnie, że nie przyjść ma.

Nie wymyślisz życia, nie przewidzisz, nie tak do końca daje się zaplanować.
Poczucie powinności bywa największym wrogiem, który działa przeciwnie do zamierzonego rezultatu.

Wszystko do czego doszłam zawiera się w jednym zdaniu, że wystarczy żyć.

Pino MC pisze...

To ja Ci przedstawię oficjalną ideologię szkoły, którą chlubnie ukończyłam. Uwaga.

„No i to uczy pewnych postaw, oczywiście nie przesadzajmy, żeby to miało jakiś kolosalny wpływ na psychikę ludzi, no ale po wielu uczniach widać, że jednak jakiś tam ma. Żeby ludzie się usamodzielnili, później jak wychodzą ze szkoły, działają w różnych miejscach, tam krzewią jakieś idee, takie czy owakie, no ale w każdym razie.”

:D

Gretchen pisze...

Pino,

Co chcesz, piękna ideologia - nic na siłę, wszystko być może, albo i nie, no w każdym razie.

:)

Pino MC pisze...

No właśnie. Nie ma to żadnego sensu i nie da się tego wypisać na sztandarach, ale człowiek czuje się od tego nieco lepiej :)

Łap, o ile pamiętam też lubisz:

http://www.youtube.com/watch?v=JA0UpVLoVhM