13 stycznia 2011

Tajemnice życia Gretchen w ujęciu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, a także Administacji

Przedwczoraj wyrzekłam na życie, że przestało mnie zaskakiwać, bo nic czego bym nie przewidziała się nie dzieje, a ja w końcu jestem wiedźmą, choć jedynie krótkiego i średniego zasięgu.
Jak w polskim filmie nic się nie dzieje, popatrzę w lewo, popatrzę w prawo, zapalę papierosa, dialogi za to niektóre są dobre. Niezłe nawet one są te dialogi, ale tak czy inaczej chce się wyjść z kina normalnie.
Pojawiający się mężczyźni chcą seksu, bo czegóż miałby chcieć więcej od Gretchen dany osobnik płci przeciwnej, w pracy daje się zaobserwować jedną z najpiękniejszych katastrof w jakich uczestniczyłam, dzień do dnia podobny, a jedyne co ostatnio urozmaica codzienność to kolejne pogrzeby.
Z której strony nie spojrzeć, to i tak widać, że niespodziewanego spodziewać się nie można. Więc wyrzekłam sobie głośno, na co Pino mi odpowiedziała oj, kusisz los, kusisz.
Gdyby ktoś mnie zapytał, to osobiście nie mam wrażenia, że kuszę kogokolwiek, w tym zawiera się i los, ale nikomu też odbierać nie będę prawa do własnej opinii.

Specyficznie zdefiniowana nuda, zamknięta w ramkach przewidywalności biegnących wydarzeń, złapała mnie w swoje szpony i trzyma gardłowo.
W końcu żadna to rozrywka, że Eksmen napisze kolejnego maila o tym, jak bardzo ślimaczą się bankowe procedury zwalniające mnie z kredytu na nieruchomość, która od blisko ośmiu miesięcy nie jest już moją własnością. Pewnego pieprzu sprawie dodaje myśl, że Eksmenowi cegła na głowę spadnie w drewnianym kościele i w wyniku tego doniosłego wydarzenia ja stracę wszystko co mam, gdyż bank zwróci swe oblicze w moim kierunku z uprzejmą prośbą o spłatę należnej kwoty. Wystarczy jednak sobie wyjaśnić, że on przecież nie chodzi do kościołów, a cegły same z siebie na człowieka nie lecą i już jest jakoś lżej.
W przypadku braku adrenaliny, mogę też pomyśleć o swojej bezdennej głupocie, wyrażającej się zrzeczeniem prawa własności z nieruchomości ZANIM zobowiązanie kredytowe było przepisane na Eksmena wyłącznie i tej dziecinnej wierze w jego zapewnienie, że tak chce bank. Ale potem sobie myślę, że nie jestem piranią, suką, czy czymś mniej więcej takim, i od razu mi się poprawia, a także uspokaja.

Zatem nuda.

Nowy kierownik jest tak... no, jakby to elegancko... tak bezbarwny (brawo!), że szkoda gadać.
Całkiem nowa droga zawodowa dostarcza radości z domieszką przygody. Tak, to prawda jest.

Całokształt spowodował zakrzyknięcie, o którym na wstępie.

Dzisiaj, po porannym spacerze z Gretą, co miało miejsce gdzieś około południa (dobry piesek), zajrzałam do swojej skrzynki na listy. Poniewierało się tam, smętnie i samotniczo, awizo. Wzięłam biedactwo z westchnięciem, że pewnie znowu ci od prądu się denerwują, że nie zapłaciłam w terminie. Sprawdziłam datę, wjechałam na górę (o dziwo, winda zadziałała), wrzuciłam karteczkę do torebki i wyszłam do pracy.
Przez okna, nówki poczty wyremontowanej jak ta lala, zobaczyłam, że nie ma kolejki, więc weszłam.
Pani przyniosła kopertkę i tam bazgrze na tych swoich karteczkach, a ja łypię ciekawie.

Ministerstwo Spraw Wewnętrzych i Administracji.
Departament Spraw Obywatelskich.
Wydział Udostępniania Informacji.


?!?!?!?!?!?

Wyszłam z poczty i zachowując wszelkie procedury spokoju, zupełnie nie przewidując treści, odczuwając pewną radość, że to wszak nie ci od prądu, rozerwałam kopertę.

Czytam:

Uprzejmie informuję, że do Wydziału Udostępniania Informacji Departamentu Spraw Obywatelskich MSWiA zwróciła się Pani (imię i nazwisko) z prośbą o udostępnienie adresu Pani Gretchen, córki... urodzonej... w celu odszukania i nawiązania kontaktów z cioteczną siostrą.

W związku z powyższym...
itd.

Yyyyyyyyy...?

W pierwszym odruchu się wzruszyłam, że ktoś w ogóle mnie poszukuje, że poszukuje mnie ktoś z rodziny wzruszyło mnie w dwójnasób.
Ale kto to może być?

Dzwonię do Matki Mojej - matka jest tylko jedna i takie rzeczy wie z całą pewnością. Moja jest tylko jedna, ale mówi do mnie yyyyyyyyy? i stoimy w miejscu, ale przynajmniej już we dwie. Matka duka wstrząśnięta, że to nikt z jej strony, bo niby kto?

- Więc może - mówi - to od strony ojca twego?

- Mamo, jeśli nie z twojej strony, to z całą pewnością ze strony ojca, bo takiej awangardy, żeby mieć więcej rodziców niż dwoje nie ma nawet w naszej rodzinie - odpowiadam dumna z siebie.
Matka moja potwierdza skwapliwie. Zaczynam dochodzenie, ale nie mam zbyt wielkiego wsparcia.

- Ty się zupełnie nie nadajesz na Holmesa, mamo! - rozgorycznie w moim głosie słychać wyraźnie. - Weź pomyśl, kto to może być. Przecież jeśli jest to moja cioteczna siostra, to musiało być tam jakieś dziecko mniej więcej w moim wieku!

- Dlaczego mniej więcej w twoim?

- Boże! Mamo! No przecież chyba nie mam osiemdziesięcioletniej ciotecznej siostry?

- Raczej nie, faktycznie... Ale to nazwisko jest bez sensu.

- Dziewczyna mogła wyjść za mąż, tak? I już nie nosi tego samego nazwiska, co rodzice.

- No tak. Poza tym z dziesięciorga rodzeństwa twojego tatusia [jak ja lubię jak ona mówi tatusia], tylko trzech było chłopaków, reszta to dziewczyny, więc...

- No! Więc ona i panieńskie może mieć zupełnie inne niż ja!

- Dziwna sprawa.

- No dziwna.

- Ale czego oni od ciebie chcą? Martwię się.

- Bo ty to się zawsze martwisz. Nie wiem czego chcą, nie wiedziałam nawet o istnieniu takiej procedury. Może ojciec umarł [tu w tle pojawia się myśl o kolejnym pogrzebie...], albo jest ciężko chory, albo coś odziedziczyłam, albo już sama nie wiem co...

- Ja też nie wiem. Co zamierzasz?

- Zadzwonię tam, do tego Wydziału i dopytam jakie mam podać dane.

- Nie dawaj adresu!

- Bosz...

- Co?

- Nie jestem upośledzona, o czym powinnaś wiedzieć najlepiej.

- Nie chcę, żebyś miała jakieś kłopoty.

- Wiem, ale może to coś miłego. Kurka.

No i tak sobie gawędzimy jak ślepa gęś prowadząca kulawe prosię.

W otoczeniu wrze. Nasza psychiatrzyca wykazuje ożywienie od dawna nie dające się zauważyć, Najlepsza Szefowa wybałusza się na tekst pisma ministerialnego, Ola niemal śpiewa i tańczy, że super serial brazylijski, i że ona też by tak chciała. Pino się zastanawia czy to nie jakiś psychopata, który chce mnie zamordować.
Ja czuję niezdrowe podrygiwanie w sobie.

Plan jest prosty, przynajmniej w pierwszym kroku: zadzwonię do Wydziału i dowiem się tego niewiele, czego mogę się dowiedzieć, a potem pomyślę co dalej.

Siostra cioteczna w celu odszukania i nawiązania kontaktów... Yhmm...
Szkoda, że nie jakiś big, bad and handsome man...
Cioteczna siostra...

Yhmmm...

15 komentarzy:

PsotekPaprotek(C) pisze...

Cioteczna. Cioteczna. Powtarzajmy jak mantrę.

Pino MC pisze...

Zajebiste! Pisz powieści. Będę poprawiać przecinki.

Z aprobatą odnotowuję wzmianki o mua, tudzież Margolę w komentarzach.

pururu

Gretchen pisze...

Margolu,

mantruję, mantruję.
Czuję jednak, że wyczuwasz podstęp...

Gretchen pisze...

No i masz! Zajebiste! Powieści i przecinki!

Jedna nakazuje mantrować, druga pisać, a co ja mam począć (pardą) z cioteczną siostrą?

Tego nie wie nikt.

I nie pisać mi tu, że z siostrą cioteczną niczego się nie pocznie, bo do tego jest potrzebny big, bad and handsome. Tyle wiem sama. :)

Pino MC pisze...

Chuj wie, że tak powiem kolokwialnie, ale myśl pozytywnie. Może ona się na przykład okaże zakonnicą?

Gretchen pisze...

No może i się okaże. Być może, jakaś odnoga mojej rodziny, była do tego stopnia religijna...

Myślę pozytywnie i jakoś nawet się cieszę. Ale MSWiA?
O matko moja...

Pino MC pisze...

Między rodziny a była przecinek jest zbędny.

:D

Anonimowy pisze...

No taaaaa....

My kiedyś z hasbendem szukaliśmy jednej pani. Przez tę samą instytucję.My szczerze napisaliśmy w jakim celu rozpoczęliśmy proces szukania,a ona się nie zgodziła.

Bo to zła kobieta była.


Może namierzysz wpierw siostrę na fejsbuku albo naszej klasie :) Może gugiel ją zna?

Przyszło mi do głowy drzewo genealogiczne: może robi i Cię znalazła?

Interesująca historia, ale zalecam jednak ostrożność.

pururu (jeśli nie jest opatentowane)


pS: tu blee. Zapomniałam się zalogować.

Gretchen pisze...

Pino,

Faktycznie. Pffffff :)

Gretchen pisze...

Dorciu,

Sieć przeszukałam starannie, ale pani ma mało charakterystyczne imię i nazwisko.
Ostrożna to ja jestem, i czujna jak ważka. :)

Pururu

Pino MC pisze...

Pururu jest no logo :)

Skoro już się czepiam, to w tytule straszy literówka.

Fuck, jak dzwoniłam, to pewnie spałaś, jak oddzwoniłaś, to ja spałam, a teraz już za późno :)

grześ pisze...

Nie żebym się chwalił, ale ja to dopiero mam monotonne życie:)

Żadnej zaginionej siostry ni brata ni w ogóle nikogo zaginionego i odnalezionego.
pzdr

Pino MC pisze...

Masz brata i siostrę egzystujących normalnie.
A ja mam tylko jednego stryjecznego...

Anonimowy pisze...

No i co z tą siostrą, co?



Znów się nie zalogowałam. To bardzo bleee

Gretchen pisze...

Dorciu,

Wysłałam list do Ministerstwa i czekam...

Zaraportuję. :))